Fitness fajna rzecz

W sobotę zaliczyłam pierwszy w swoim życiu maraton fitness. Blisko było, program ciekawy, więc stwierdziłam: czemu nie? W sumie 6 godzin: latino, shape&dance, gymstick + 3 godziny zumby.

Pierwsze trzy godziny przetrwałam bez problemu, w czasie kolejnych już musiałam sobie robić przerwy… Moja zumba z pewnością wyglądała dość niemrawo, żeby nie powiedzieć pokracznie, bo brakowało sił na energiczne podskoki. Pocieszam się jednak myślą, że byłam jedną z nielicznych, które zaliczyły cały maraton.

Wczoraj bolały wszystkie mięśnie, zwłaszcza przednie ud. Dziś bolą trochę mniej, za to rano śmiesznie się trzęsły. Jak galaretka… nota bene z nóżek. Ale było warto. Nie tylko przyjemnie spędziłam czas, lecz także wyciszyłam się i paradoksalnie całą niedzielę miałam więcej energii.

A same zajęcia? Kolejny raz przekonałam się, jak wiele zależy od instruktora. Dziewczyna od latino potrafiła zarazić energią i pokazać kroki tak, że właściwie same wychodziły. Podczas shape&dance, które okazało się samym dance, już było gorzej. Układ niby nie był jakiś wyjątkowo skomplikowany, tempo przeciętne, ale jakoś się nie kleił.

Po dwóch godzinach aerobów przyszła kolej na ćwiczenia siłowe. Gymstick to tak naprawdę lekka sztanga z gumami i ćwiczenia ukierunkowane na rzeźbienie ciała wykonywane w tzw. trio. Każde trio to trzy ćwiczenia, ułożone od najłatwiejszego do najtrudniejszego, powtarzane w dwóch seriach. Nudne przeraźliwie. Zdecydowanie wolę zwykły fitness z hantlami, gumami i tym podobnymi sprzętami.

Na koniec zumba. O ile w pierwszej części brało udział kilkanaście osób, teraz sala nagle zapełniła się… no może nie po brzegi, ale w połowie na pewno. Mnóstwo dziewczyn w kolorowych strojach, widać że zumbujących regularnie. Kilku panów. Przekrój wiekowy od 4 do 60 lat. Energetyczna muzyka, żywe tempo, układy z przymrużeniem oka. Nic dziwnego, że zumba bije rekordy popularności. Gdy kilka lat temu wchodziła na rynek, myślałam, że podobnie jak w przypadku tańca brzucha czy pole dance, szał na zumbę potrwa rok, a potem przyjdzie moda na coś nowego. Teraz widzę, że zumboszał może trwać jeszcze długo, ponieważ zajmują się tym ludzie o dobrym wyczuciu biznesowym. Bo zumba to nie tylko zajęcia w klubach fitness. To także festiwale, nocne maratony, imprezy w klubach, wyjazdy wakacyjnekolekcja odzieży…  Do podstawowej zumby dołączyła zumba sentao (czyli ćwiczenia siłowe z krzesłem), aquazumba, zumba tonning (z ciężarkami), zumbatomic (dla dzieci), zumba gold (dla seniorów). Do wyboru, do koloru.

Pełen szacun dla ekipy Zumba Poland.

A tu i tu trochę zdjęć z festiwalu.

3 uwagi do wpisu “Fitness fajna rzecz

Dodaj komentarz