Ile naturalności jest w kosmetykach naturalnych, a tradycji w tradycyjnych

Od kilku lat obserwujemy coraz większą popularność kosmetyków naturalnych i organicznych. Wynika to z dwóch czynników. Pierwszym z nich jest rosnąca świadomość ekologiczna społeczeństwa. Staramy się sięgać po produkty wytwarzane w sposób przyjazny dla środowiska. Drugi czynnik to przekonanie, że wyroby naturalne, nieważne, czy chodzi o żywność, tkaniny czy kosmetyki, są zdrowsze. Nie zawsze jest to prawda, ponieważ substancje naturalne są silnie uczulające, ale o tym innym razem. Dziś chciałabym zwrócić uwagę na inny problem. Ile naturalności jest w kosmetykach naturalnych?

Niestety nie ma jasnych przepisów definiujących produkty naturalne czy organiczne. W związku z tym często kosmetyki prezentowane jako naturalne zawierają jedynie śladowe ilości substancji pochodzenia naturalnego. W niektórych krajach istnieją organizacje certyfikujące kosmetyki organiczne. We Francji jest to Ecocert i Cosmebio, w Wielkiej Brytanii Soil Association, w Niemczech BDIH, a we Włoszech ICEA. W Polsce niestety takiej instytucji brak, najbardziej znany jest Ecocert.

W wyniku współpracy tych organizacji powstały wytyczne COSMOS, zgodnie z którymi, żeby kosmetyk mógł zostać uznany za naturalny, musi zawierać co najmniej 20% substancji naturalnych. Jeśli są to kosmetyki spłukiwalne, takie jak szampony do włosów, maski, żele pod prysznic, albo kosmetyki mineralne (w 80% składające się z minerałów), wystarczy, że składniki pochodzenia naturalnego będą stanowić 10% produktu.

Jednak firmy kosmetyczne często nadużywają pojęcia naturalny. Konstruują działania marketingowe, żeby przekonać nas, że dany produkt jest bardziej naturalny niż w rzeczywistości. Szata graficzna, reklamy nawiązują do ekologii; oświadczenia marketingowe podkreślają zawartość substancji pochodzenia naturalnego, a gdy przyjrzymy się składom, okazuje się, że dany kosmetyk zawiera takie substancje w znikomych ilościach.

Pamiętajmy, że skład widniejący na opakowaniach podawany jest malejąco, zgodnie ze stężeniem surowców w kosmetyku. Jeśli jakaś substancja widnieje pod koniec listy, zwłaszcza po konserwantach czy kompozycjach zapachowych, jej ilość w produkcie jest śladowa.

W ten sposób zawiodłam się np. bardzo na linii „Z apteczki babuni” Joanny. Skład jednego z balsamów do włosów wygląda tak:

Aqua, Cetyl Alcohol, Cetearyl Alcohol, Stearalkonium Chloride, PEG-20 Stearate, Cetrimonium Chloride, Isopropyl Alcohol, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Mel Extract, Hydrolyzed Milk Protein, Propylene Glycol, Panthenol, Triethanolamine, Parfum, Coumarin, DMDM Hydantoin, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone. 

Składników tradycyjnych ze świecą tu szukać. Jest jeszcze uwodorniony olej rzepakowy i hydrolizowane proteiny mleka, ale ciężko nazwać te substancje tradycyjnymi.

Podobnie jak naturalnych w lakierze do włosów Avon Naturals:

Alcohol Denat., Aqua, Octylacrylamide/Acrylates/Butylaminoethyl Methacrylate Copolymer, Parfum, Aminomethyl Propanol, Phenoxyethanol, Citrus Aurantifolia (Lime) Flower Extract, Verbena Officinalis Extract, Potassium Sorbate, Potassium Benzoate, Citric Acid, Citral, Butylphenyl Methylpropional, Linalool, Citronellol, Hexyl Cinnamal, Limonene.

Z kolei kosmetyki naturalne, po które z pewnością warto sięgnąć, to na pewno marki Ava, Pat&Rub i niektóre produkty Yves Rocher.

2 uwagi do wpisu “Ile naturalności jest w kosmetykach naturalnych, a tradycji w tradycyjnych

Dodaj odpowiedź do slowemprzezswiat Anuluj pisanie odpowiedzi