Gdybym nie miała kotów, to:
– odkurzałabym mieszkanie raz na dwa tygodnie zamiast codziennie (tia, bo jeszcze ktoś uwierzy, że odkurzam codziennie…)
– nie musiałabym odkłaczać ubrań przed każdym założeniem (acha, w tym celu wystarczyłoby od razu po zdjęciu odwieszać je na wieszak, zamiast rzucać na łóżko)
– nie miałabym żwirku w butach, pościeli, spodniach, stanikach, tak… w majtkach też (a! odkąd zmieniłam żwirek, już nie mam)
– nie szukałabym przed każdym wyjazdem w panice opiekuna (hmm… tylko że opiekunowie sami się znajdują, a później twierdzą, że wizyta u mnie była najprzyjemniejszym momentem dnia i jeszcze przysyłają mi fotorelacje z opieki
– nie chodziłabym podrapana (chociaż wystarczyłoby przecież nie bawić się z kotami, kiedy ochotę mam na to tylko ja)
– zamykałabym drzwi do łazienki, a tak to coraz częściej nie zamykam również…w gościach… ups
Gdybym nie miała kotów, to:
– nie spałabym z dwoma facetami naraz, a nawet jeśli, to lepiej by było, gdybym się z tym nie obnosiła
– nie miałabym kogo elmirkować, tj. miziać, całować, przytulać, głaskać, drapać, łaskotać, czochrać… bo kto by to zniósł? (pamiętacie Elmirkę z Animków?
– gadałabym sama do siebie, a tak zawsze mogę powiedzieć, że gadam do Chłopaków Dwóch. Zawsze to mniejsze prawdopodobieństwo, że mnie zamkną w Tworkach.
– jadłabym i piła do lustra, a nie do towarzystwa… co z tego, że towarzystwo najchętniej jadłoby ze mną i piło z jednej miski?
– nie mogłabym zapraszać znajomych pod pretekstem kototerapii… Hm, w ogóle od czasu, jak mam koty, znajome jakoś chętniej mnie odwiedzają. Zonk
– nie miałabym na podorędziu zabawnych anegdotek, po które sięgam, gdy tylko w konwersacji zapada niezręczna cisza
– zdecydowanie gorzej bym spała, bo nikt by mi nie mruczał kołysanek do ucha, ani nie grzał zmarźniętych stop
– byłabym po prostu zwykła Starą Panną (w skrócie SP), a tak jestem Starą Panną z Dwoma Kotami (w skrócie SPzDK) – zawszeć to lepiej, ni?
Teraz na pewno się ze mną zgodzicie, że gdybym nie miała kotów, to moje życie byłoby… nudne.
Pewnie, że pamiętam Elmirkę! Często ją przypominam w kontakcie z biednymi zwierzętami, niestety nie zawsze potrafię się powstrzymać. 😉
Miło Cię widzieć w moich skromnych prograch. 😉 Ja niestety powinnam mieć na drugie Elmirka, ale chłopaki jakoś dzielnie to tolerują. 😉
Uśmiałam się, nie wiem jakim cudem przegapiłam wcześniej ten post 😀
Ja co prawda mam jednego kota, ale lepiej podsumować tego się nie da 🙂 Szczególnie jeśli chodzi o „codzienne” odkurzanie, zakłaczone ubrania, wszędobylski żwirek i zamykanie drzwi do łazienki 😉